Antonio Hill - Lato martwych zabawek

13.11.2014

Antonio Hill, Lato martwych zabawek [Verano de los juguetes muertos], tłum. Elżbieta Sosnowska, Albatros, 2012, 432 strony.


Nie tak dawno w "Bestii" miałam okazję poczuć duszny klimat szwedzkiego miasteczka, a już po kilku chwilach trafiłam na ulice spowitej upałem Barcelony. Towarzyszą mi więc ostatnio gorące klimaty powieści, chociaż połączone ze zbrodniami, mającymi mrozić krew w żyłach. W takich warunkach powinnam zostać z jednej strony przytłoczona śmiercią zbierającą swoje żniwo, z drugiej otumaniona wzrastającą temperaturą nie tylko miejsca akcji, ale i wydarzeń. Można by wręcz oczekiwać,  że zabraknie mi tchu w zderzeniu z takimi okolicznościami, co zresztą byłoby pewnym wyznacznikiem świetnie stworzonej historii. W przypadku "Lata martwych zabawek" aż tak dobrze nie było, ale nie oznacza to wcale, że debiutancką powieść hiszpańskiego pisarza należy od razu skreślić.

Hector Salgado nie jest bohaterem przesadnie oryginalnym – inspektor policji po czterdziestce, zmęczony życiem i z wieloma problemami osobistymi, wśród których na pierwszy plan wysuwa się rozstanie z żoną. Nic nowego, prawda? W klimat historii wpisuje się jednak dobrze, więc na chwilę przymknęłam oko na pójście w standardowe już niemalże rozwiązania. Hectora poznajemy w chwili, gdy również jego zawodowa kariera wisi na włosku – dotkliwie pobił lekarza wplątanego w handel kobietami, a taki brak opanowania nie jest mile widziany w tym zawodzie. Jeszcze ciekawiej robi się, gdy potraktowany pięściami mężczyzna znika, a jedynym śladem jest krew i odcięty łeb świni zostawiony na biurku.

Na drugim biegunie mamy pozornie błahą sprawę, którą inspektor ma się nieoficjalnie zająć. Młody chłopak zginął po wypadnięciu z okna i chociaż wydaje się, że nic podejrzanego w tym nie ma, to oczywiście wersja z wypadkiem w tle zacznie mieć w pewnym momencie poważne rysy. Samobójstwo, a może morderstwo? Jaki związek z tą tragedią mają wydarzenia sprzed lat i mała dziewczynka, która utopiła się w basenie otoczona pływającymi wokół lalkami? Nierozwiązane zagadki przeszłości lubią pojawiać się w najmniej oczekiwanym momencie, upominając się o uwagę i oczekując rozwiązania.

Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni zaledwie kilku dni, więc śledztwo ma stosunkowo intensywny charakter, chociaż początek jest moim zdaniem niepotrzebnie rozwleczony. Kolejne ślady, niedopowiedzenia i kłamstwa powodują, że błądzimy, szukając punktów zaczepienia i możliwych wyjaśnień. Mimo że dzieje się sporo, odrobinę zabrakło mi bardziej emocjonujących zwrotów akcji. Nie chodzi o to, że przetasowań w historii brakowało, ale nie zrobiły one na mnie wielkiego wrażenia. Bywało zaskakująco, ale myślę, że można było na te elementy położyć większy nacisk, tak, by czytelnik poczuł jak wszystkie jego wcześniejsze podejrzenia wywracają się do góry nogami. Być może autor nie do końca potrafi wznieść się na wyżyny budowania napięcia, ale na pewno nie nudziłam się w trakcie lektury, co należy uznać za zdecydowany plus. Więcej oczekiwałam od zakończenia, ale nie mogę też stwierdzić, że było zupełnie nieudane. Było niezłe – ni mniej, ni więcej.

Poza Hectorem, którego postać wysuwa się na pierwszy plan, mamy również innych bohaterów z ich dosyć zgrabnie zaprezentowanymi osobowościami. Przyjacielska, ale i bardzo skrupulatna Martina, pewny siebie i swoich umiejętności manipulowania innymi Aleix, ambitna policjantka Leira czy wyniosła Regina. Każdy jest tutaj jakiś, ale nie w sposób, który sprawi, że zapamiętam ich na dłużej. Ich wykreowanie sprawdziło się na kartach powieści, ale poza nią wyjść im się nie uda.

Antonio Hill pisze prosto przez co "Lato martwych zabawek" czyta się szybko i przyjemnie, a przy tym jego styl ma w sobie coś więcej. Zwracają uwagę zgrabne opisy, ciekawe porównania i sprawnie wplecione wątki poboczne, a to ważne, gdy oczekujemy, że prostota nie powinna oznaczać bylejakości. Autor od początku skojarzył mi się z Harlanem Cobenem, chociaż to porównanie byłoby odrobinę na wyrost. Wspominam zresztą o tym dlatego, że powieść hoszpańskiego autora ma dla mnie podobny charakter do niektórych tworzonych przez amerykańskiego pisarza – stanowi dobrą, zajmującą rozrywkę, ale nie ma w sobie zbyt wielu cech, które pozwoliłyby twierdzić, że za jakiś czas nadal będę pamiętała fabułę (może poza wątkiem małej Iris) czy bohaterów. W przypadku debiutu hiszpańskiego twórcy określenie, że jest to po prostu książka dobra, zajmująca myśli w momencie jej czytania, ale niekoniecznie po dłuższym czasie od jej skończenia, wydaje mi się jak najbardziej na miejscu.


  Garść cytatów:

Hector Salgado zawsze stawiał się na spotkania. Nawet gdybym był umówiony z katem, pomyślał i uśmiechnął się ironicznie”. (s. 14)

Aż dziwne wydało się, że na ulicy panuje taki spokój, że nie odbija się na niej nawet cień rozgrywanej obok tragedii”. (s. 255)

Zobacz również

18 komentarze

  1. Ostarnio ciągle poszukuję jakiegoś dobrego kryminału. Strasznie zniechęciłam się do jednego po odrzucającym początku przez co zaczęłam ostrożniej dobierać lektury. Wydaję mi się, że "Miasto śniących lalek nie spełniłoby moich oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem jaki tytuł Cię tak zniechęcił :) "Lato martwych zabawek" nie jest szczytem kryminalnych powieści, ale mimo pewnych wad czyta się dobrze :)

      Usuń
  2. Czytałam jakiś czas temu i pamiętam, że nawet mi się podobała. Zakończenie sprawiło, że chciałabym poznać dalsze losy Salgado :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi zakończenie przypadło do gustu tylko częściowo - w pewnych punktach wydało mi się zbyt zwyczajne.

      Usuń
  3. Na razie nie mam tej książki w planach, ale może w przyszłym roku, bo na ten już mam rozplanowane stosiki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama mam tyle czytelniczych planów, że tylko czytać i czytać :)

      Usuń
  4. Mam wrażenie, że masz mieszane odczucia w stosunku do tej książki. Podobnie jak ja. Nie jestem pewna, czy chciałabym ją przeczytać, czy jednak nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszane odrobinę tak - ma swoje dobre i słabsze strony. Ogólnie jednak odbieram ją in plus :)

      Usuń
  5. Tytuł naprawdę... oryginalny... fabuła też przypadła mi do gustu, więc mam nadzieję, że będę miała możliwość przeczytania tej książki ;)

    http://pasion-libros.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Tajemniczy tytuł od razu mnie zaciekawił. Muszę przeczytać ten kryminał.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam, że mnie zainteresowałaś. Nie sięgam z reguły po taka literaturę i okładka również by mnie nie skusiła, ale Twoje słowa już tak ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka moim zdaniem jest niespecjalnie udana, ale już sama powieść warta uwagi jeżeli szuka się rozrywki kryminalnej.

      Usuń
  8. Myślę, że mogłabym się zainteresować tą książką. Tytuł zdecydowanie zachęca.
    A przy okazji zapraszam na konkurs.
    http://monweg.blog.onet.pl/2014/11/12/konkurs-200-000-i-szansa-na-dwie-ksiazki/

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś przejadły mi się już te kryminały, ale może niedługo mi się zmieni :) Zapraszam na konkurs.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejny taki sam detektyw? Już mi się mylą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezupełnie detektyw, ale tak czy inaczej rzeczywiście postać skonstruowana typowo :)

      Usuń
  11. W sumie to dawno nie czytałam żadnego kryminału. Na półce czeka mi Chmielewska ostatnia, ale to jednak nie są czystej maści kryminały:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Po Twojej recenzji jestem w stanie dać autorowi szansę, chociaż wydaje mi się, że jest to typowy kryminał, który niczym mnie nie zaskoczy ;)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy